Tartan, czyli kocham szkocką kratę…

Dziś  pierwszy dzień kalendarzowej zimy. A jak wiadomo nie tylko Barei… „jak jest zima, to musi być zimno”… Jest to więc idealny czas na opatulanie się szalami, chustami, pledami i wszelkimi miękkimi i przytulnymi tkaninami. Ja od wielu lat mam swój ulubiony zimowy wzór, bez którego nie wyobrażam sobie grudniowych stylizacji…

Moja miłość do szkockiej kraty sięga wczesnych czasów szkolnych… Z niewiadomego powodu, tartan przyciągał mnie, jak magnez. Bądźmy szczerzy… w tamtych latach, nie był tak powszechny i dostępny w Polsce… co innego w Szkocji. To właśnie Szkocja jest kolebką tego wzoru, na który składają się kolorowe, skrzyżowane linie. Już Królowa Wiktoria upodobała go sobie, choć początkowo stosowany był jedynie na kiltach, czy pledach…

Mamy całą masę kolorów i odmian kraty… bardziej czerwone, żółte, granatowe, czy też już słynne biało, szaro, czarne… zarezerwowane dla Księcia Walii.

Ja kocham klasyczny, czerwony wzór Royal Steward… uważam, że jest on ponadczasowy i doskonale sprawdza się nie tylko w modzie, ale i we wnętrzach…. a zimy bez niego, nie wyobrażam sobie wcale :o)

Gromadzę więc od lat zdobyte kratki i nie wyzbywam się żadnej, nawet tej, zupełnie już nie używanej. Moją najstarszą kraciastą pamiątką jest oryginalny, szkocki szalik, który jeszcze w szkole podstawowej przywiózł dla mnie w prezencie kolega… Wiedział, jak kocham tartan i jak trudno było go zdobyć u nas i po prostu mi go dał… Jak teraz o tym pomyślę, to nadal jestem pod wrażeniem takiego prezentu (chyba Kolega musiał mnie na prawdę lubić :o) W każdym razie, jestem mu za to wdzięczna do dziś i nadal dumnie noszę mój pierwszy (i jak dotąd jedyny oryginalny szkocki) Royal Steward…

Od czasów liceum zaś, trzymam przepiękną, starą już torebkę, która należała do mojej koleżanki Karoliny i którą zawsze strasznie się zachwycałam… gdy torebka zużyła się, koleżanka już jej nie chciała … z przerażeniem słuchałam o planie wyrzucenia jej… zabrałam ją do siebie i choć faktycznie nie zbyt długo sama ją nosiłam, znalazła zaszczytne miejsce w mojej szafie i nigdy jej nie wyrzuciłam (choć, absolutne nie uważam się za zbieracza :o) Pewne rzeczy zasługują po prostu na wieczną miłość i oddanie, niezależnie od tego, czy służą nam jeszcze, czy też nie…

Ciekawa jestem, czy podzielicie moją miłość do prastarej, ale jakże pięknej szkockiej kraty???

Spokojnego, grudniowego popołudnia :o)

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *