Majowo…

Kończy się maj, jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku… W prawdzie potrafi być kapryśny i zaskoczyć nas na przykład śniegiem, mi jednak kojarzy się głównie ze słońcem i przepięknie kwitnącym rzepakiem na polach (uwielbiam ten żółto- zielony krajobraz :o)

Pomimo zamiłowania do rodzimych widoków, w tym roku nie udało nam się zachować corocznej tradycji spędzania „majówki” nad naszym polskim morzem. W prawdzie brakowało mi spacerów brzegiem naszego Bałtyku i wypatrywania muszelek, jednak absolutnie nie rozpaczam z tego powodu, gdyż majowe spacery i tak były, a muszelki nawet piękniejsze, niż u nas … zapraszam więc na małą relację z Lignano Sabbiadoro… niewielkiego, aczkolwiek uroczego miasteczka w rejonie włoskiej Wenecji, którą to naturalnie znów musieliśmy odwiedzić :o)

Pomimo, że byliśmy już kiedyś w Wenecji, a skoro była już na wyciągnięcie ręki, nie podarowaliśmy sobie kolejnej wizyty w tym wyjątkowym przecież miejscu, zwłaszcza, że nie wszyscy z naszej zgranej ekipy mieli już okazję poznać to miasto. Wrażenia???   … chyba bardziej pozytywne, niż ostatnio… Ci z Was, którzy czytali mój wpis o Wenecji sprzed kilku lat, a dokładnie z lipca 2016 roku, będą wiedzieli o czym mówię (dla porównania, zapraszam do tamtego artykułu :o)

W końcu, nawet po najbardziej interesującym zwiedzaniu trzeba odetchnąć… i to właśnie lubię najbardziej w wyjazdach… to poczucie luzu i brak pośpiechu…. w końcu urlop jest dla przyjemności, prawda?!

Spokojnego wieczoru :o)

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *