Wenecja… nazywana Miastem Miłości!!!
Czy może to być miłość bezwarunkowa? No chyba tylko, do przepięknych wyrobów ze szkła :o)
Pierwszy raz zwiedzałam Wenecję będąc jeszcze w szkole. Jak to bywa w takich okolicznościach… niewiele pamiętam, poza tym, że byłam zmęczona zwiedzaniem kolejnych Kościołów i zabytków architektury. Taki czas!!!
W końcu miałam okazję wybrać się tam, jako już, bądź, co bądź, dorosła osoba. Czego oczekiwałam? Oczywiście romantyzmu, mistycyzmu, tajemniczości i … miłości!!!
Moje wspomnienia różnią się jednak nieco od moich oczekiwań. Co prawda, nie udało mi się być tam przez kilka dni i najlepiej jeszcze we Dwoje, aby delektować się duchem tamtego miejsca. Byłam jeden dzień!
Jeden dzień, gdzie doświadczyłam takiego zaludnienia na metr kwadratowy, jakiego nie powstydziłoby się Tokio :o)
Tłum przechodniów rozpychających się łokciami w wąskich uliczkach działał na mnie tak paraliżująco, że niemal widziałam oczyma wyobraźni, jak tracę z oczu któreś z moich dzieci. Szok!!!
Bezpieczeństwo dzieci wygrało z chęcią przyjrzenia się architekturze tego miasta.
Spodziewałam się wąskich, urokliwych uliczek z oknami w kształcie łuku, okiennicami i olśniewającymi witrażami z weneckiego szkła. Nie przypuszczałam jednak, że nawet się im nie przyjrzę. Każda próba skupienia się na czymkolwiek, kończyła się przepychaniem mnie do przodu przez innych turystów.
Może byłam tam zbyt krótko, może nie w tych uliczkach, w których należało być, może nie jestem sprawiedliwa… Może…, tylko …
… tylko pięknych zdjęć żal… :o)
Stąd mój tytuł… takie przelotne spojrzenie na Wenecję :o) Może kiedyś uda mi się poznać ją bliżej, może nawet pokochać… zanim całkiem zniknie…
Oto moja podróż…
A na koniec… taki mały Paryski akcencik, specjalnie dla mnie :o) :o) :o)
Ciekawa jestem Waszych opinii! Czy Wam podobało się w Wenecji?