Listopadzica…

Połowa listopada… nie powiem, że nasza złota, polska jesień już za nami… październik wspominam jako deszczowy i wietrzny. Ani razu nie udało mi się wyjść na jesienny spacer, który kojarzy się z szeleszczącymi pod butami, złotawo- czerwonymi liśćmi… Tak więc, w tym oto deszczu, dopadła mnie już „listopadzica”…

… na prawdę czekam już na oświetlony ciepłym światłem grudzień. Czekam na to przejmujące uczucie oczekiwania, które zwykle uaktywnia się u mnie z pierwszym dniem Adwentu :o) W odróżnieniu od listopada, grudzień jest dla mnie na prawdę ciepłym i magicznym okresem oczekiwania na narodziny Jezusa Chrystusa… cóż więc dodać… byle do Świąt :o)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *